piątek, 24 czerwca 2016

Jak to jest z tą moją Norwegią

Jak to jest z tą moją Norwegią



   

     W ostatnich latach Norwegia stała się bardzo popularna, zarówno jako kierunek wyjazdów w celach zarobkowych, jak i turystycznych. Można powiedzieć, że Skandynawia w ogóle zrobiła się modna. Odzież (chyba każdy ma w swojej szafie coś z H&M), meble, design, jedzenie (łosoś norweski :-) ), a nawet większe zainteresowanie nartami biegowymi (tu oczywiście wielka zasługa polskiej biegaczki Justyny Kowalczyk, ale mimo wszystko biegówki to norweski sport)...
Chyba każdy z nas coś o Norwegii wie i ma na temat tego kraju jakieś wyobrażenia. Gdybyśmy mieli wymienić kilka takich rzeczy, które kojarzą się z tym krajem to pewnie byłoby to: fiordy, platformy wiertnicze, biegówki, łosoś :-)

   Zawsze marzyłam o wyjeździe do Skandynawii. Czytałam "Sagę o Ludziach Lodu", skandynawskie kryminały, słuchałam muzyki rodem z Norwegii, Szwecji, a nawet Islandii. No i tak się złożyło, że męża też mam skandynawskiego. I to właśnie z nim po raz pierwszy  pojechałam do Norwegii w grudniu 2007 r.
Miejsce, które odwiedziłam i w którym później zamieszkałam nazywa się Sørli i znajduje około 300 km na północny zachód od Trondheim, w gminie Lierne.
I nie przypomina raczej tego, który znałam z widokówek :-)




   Mała wioska Sørli znajduje się ok. 300 km od Trondheim i 160 km od Namsos, na granicy ze Szwecją (stąd też tradycje norweskie są tu wymieszane ze szwedzkimi). Aby się tutaj dostać trzeba przejechać góry, które podczas brzydkiej pogody są zamykane. Taki psikus :-)
Nie ma fiordów, są za to piękne, duże jeziora, rzeki, lasy, góry, pomiędzy którymi rozciągają się podmokłe, bagniste tereny.









W okolicy mieszka około 500 osób mówiących bardzo specyficznym dialektem, którego większa część Norwegów nie rozumie.





Życie toczy się bardzo spokojnie, powiedziałabym dość schematycznie, czasem nudnawo. Nie każdy mógłby się tu odnaleźć, szczególnie typowe "mieszczuchy" mogłyby mieć nie lada problem. Ja miałam to szczęście, że mogłam mieszkać częściowo w Norwegii, a częściowo w Krakowie i stopniowo uczyć się życia w tak szczególnym miejscu. Początkowo spędzałam w Norwegii 3 miesiące w roku, później 6 do 10 miesięcy. Przez pierwsze kilka "turnusów" pracowałam na miejscu, później, po założeniu własnej firmy, pracowałam z domu przez internet.


Temperatury są tutaj zdecydowanie niższe niż w Krakowie. Zimą (która trwa zwykle od końca października do końca końca kwietnia-początku maja) -30, -40 stopni nie jest niczym dziwnym, podobnie jak 5 stopni w czerwcu nie zaskakuje nikogo. Wynagrodzeniem za chłodne lato są bardzo jasne noce, a w zasadzie ich brak. Taka ilość światła w ciągu doby daje niesamowity zastrzyk energii.



Od zeszłego roku mieszkam już praktycznie tylko w Polsce, ale dość często bywam w moim norweskim domku. Nie jest też powiedziane, że za jakiś czas nie przeprowadzę się znowu do Sørli.





Trochę o jedzeniu




Brunost

   Zacznę od jednego z najdziwniejszych norweskich wynalazków- brązowego sera. Ser ten wytwarzany może być zarówno z mleka krowiego jak i koziego. W konsystencji przypomina on miękką goudę, ale znacząco różni się kolorem (w zależności od rodzaju sera jest to kolor miodowy, odcienie brązu) i smakiem. Ser jest słodki i ma specyficzny karmelowy posmak. Wytwarza się go z serwatki.
Chyba nie ma Norwega, który nie lubiłby brązowego sera. Norwegowie jedzą swój brązowy ser na kanapkach, pieczywie chrupkim, gofrach, ciastkach owsianych, smarują go dżemem truskawkowymi i dodają do sosów.



Pstrąg zamiast łososia

   Łososie owszem jemy, ale zdecydowanie w tym regionie króluje pstrąg. Co prawda w odległości 100 km znajduje się jedno z najlepszych w Norwegii łowisk dzikiego łososia, a w sklepach można kupić zarówno świeżą jak i wędzoną rybę to jednak pstrąg zdominował tutejszą kuchnię. Zresztą nic w tym dziwnego. Do morza jest stąd 160 km, a ryba przewożona na taką odległość przestaje w oczach Norwegów być świeża. A tutejsze jeziora i rzeki pełne są dzikich pstrągów, które wręcz same wskakują na talerz :-)







Mięso z łosia

    Tradycja polowania w Norwegii jest bardzo stara i wielu rejonach została zachowana i przekazywana z ojca na syna. Polowanie nie jest tutaj traktowane jako sport, możliwość pobiegania po lesie ze strzelbą, ale jako tradycja przekazywana przez pokolenia, sposób na kontakt z przyrodą, kontrola populacji, a dodatkowo sposób na zdobycie mięsa. Nie będę teraz opisywała samego polowania, mam nadzieję, że kiedyś uda mi się napisać na ten temat osobny post.
Mięso z łosia jest bardzo zdrowe, zwierzęta te żyjąc na wolności nie maja kontaktu z paszami, hormonami czy antybiotykami podawanymi zwierzętom hodowlanym, W zależności od zwierzęcia oraz jego części mięso może być mniej lub bardziej tłuste, ale ogólnie mięso z łosia jest chude. Można je używać w dokładnie ten sam sposób co wołowinę/cielęcinę.
Osobiście uwielbiam łosinę w daniach tex-mex, wspaniałe są burgery z łosia oraz lasagne. Gulasz z grzybami leśnymi, dobrze doprawiony, z dodatkiem listka laurowego też jest przepyszny.
Kilka tłuściejszych kawałków zmieliłam i po doprawieniu gałką muszkatołową wykorzystałam jako nadzienie do pierogów. Pyszne polsko-norweskie danie fusion :-)



Kanebullar

   Czyli ślimaczki z cynamonem, z dodatkiem kardamonu. Uwielbiane przez wszystkich czemu wcale się nie dziwię bo sama je bardzo lubię.

mój wypiek wg tradycyjnej receptury




Malina moroszka

  Nazywana "molte" lub "multe". To takie małe roślinki, zakończone pojedynczym owocem, niczym kwiatkiem na szczycie łodygi. Występuje na północy Europy. Ma ciekawy, słodki, miodowy smak. Wykorzystywana  jest tutaj do deserów, m.in do tradycyjnego moltekrem. W naszym rejonie rośnie tego dość dużo, a niewielkie wiadereczko tych malin można sprzedać za kilkaset złotych!


źródło: www.wikipedia.pl


źródło: www.tine.no




Lefse, tjukkbrød, mjukbød, flatbrød

   Czyli różne, cieńsze i grubsze, miększe i twardsze wersje chleba norweskiego. Niektóre z nich przypominają trochę tortillę, a niektóre macę. Są pieczone na specjalnych płytach, a ciasto wyrabiane z mąki pszennej, żytniej, ziemniaczanej lub mieszanek.
Lefse i chlebki je się na różne sposoby. Posmarowane masłem i posypane cukrem, przełożone serkiem i wędzoną rybą lub różnymi rodzajami suszonych, solonych mięs.


źródło: www.thekitchn.com


Co ja tutaj robię?

    Poza pracą oczywiście, mam tutaj bardzo dużo czasu dla siebie. Zazwyczaj staram się jak najwięcej czasu spędzać na zewnątrz, korzystać z czystego powietrza i możliwości kontaktu z naturą. Dużo chodzę po tutejszych pagórkach, zimą natomiast spędzam godziny na nartach biegowych. Nawet wtedy, gdy słońce prawie nie wychodzi zza horyzontu i cały dzień jest ciemno, można mnie spotkać na trasie narciarskiej z czołówką :-) Wiosną i latem znowu, gdy prawie cały czas jest jasno staram się to maksymalnie wykorzystać i naładować akumulatory. Lubię się też zaszywać w naszej, małej pustelni, z książką i kubkiem dobrej kawy (tam nawet najgorsza "lura" smakuje wyjątkowo).



odpoczynek w górskiej chatce

widoki podczas biegania
Biegówki off-road (koniec marca)
bieganie





Hvis du trenger tannlege i Krakow ta kontakt med www.denpro.no

Prześlij komentarz

Whatsapp Button works on Mobile Device only

Start typing and press Enter to search